środa, 26 lipca 2017

Rozdział 2

Kiedy znowu odzyskałam świadomość byłam pewna że leże i że wokół mnie jest sporo ludzi.
Panowała tutaj względna cisza, jakieś urządzenie pikało, ludzie rozmawiali ze sobą po cichu i jedynym niepokojącym dźwiękiem były odgłosy metalowych narzędzi.
Ruszenie się czy chociażby otwarcie oczu było wciąż niemożliwe, dlatego starając się opanować rosnącą panikę skupiłam się na swoim nieużytecznym ciele. 
Dalej czułam ból w rękach i głowie, ale moja noga była dziwna. Nie czułam w niej bólu, ale jakby ciągnięcie i szarpanie. Po chwili zrozumiałam, że najprawdopodobniej dostałam jakieś znieczulenie i sądząc po odgłosach zgadywałam że jestem na jakiejś sali zabiegowej gdzie wyciągają mi szkło lub inne badziewie z łydki.
Dobrze, może przestanie boleć.
Jednak ta niemożliwość poruszenia nawet najmniejszym mięśniem była niepokojąca. Paraliż odpadał, a czułam bicie swojego serca oraz swój spokojny (nie wiedzieć czemu) oddech więc nie umarłam. 
Ciekawe czy ludzie przy mojej nodze wiedzą że jestem świadoma tego co się wokół mnie dzieje. Pewnie nie, domyślam się że są przyzwyczajeni że nieprzytomny = nieprzytomny, a nie nieprzytomny ciałem, ale umysłem już jak najbardziej.
Może ten wypadek spowodował jakieś zmiany w moim mózgu? Dlatego nie mogłam się ruszać ale czułam? Próbowałam sobie przypomnieć gdzie uderzyłam się w chwili zderzenia i mimo że byłabym w stanie podać tablice rejestracyjne samochodu, który we mnie uderzył to i tak ostatnie co pamiętam to uniesienie rąk do twarzy. Nie pamiętałam nawet samego uderzenia. Chciałam skupić się na bólu głowy i na jego podstawie coś wywnioskować, ale bolała mnie cała czaszka, więc było to bezskuteczne.
Pomyślałam przez chwilę o tym drugim kierowcy. Ciekawe czy przeżył? Pewnie tak, największą niesprawiedliwością losu było to, że zazwyczaj sprawca wypadku nie ponosił większych obrażeń, ale niewinne ofiary były kalekami lub zwłokami.
Chociaż jeśli tak ma wyglądać moje życie to chyba wolę umrzeć.
Nagle przyszła mi do głowy przerażająca myśl. Czy z Lily wszystko było w porządku? Wiem że jechałam po nią do domu, jak codziennie, ale czy tam dojechałam? Czy ona była ze mną w samochodzie?
Powoli panika przeganiała wszystkie inne uczucia, słyszałam jak jeden z monitorów zaczyna szybciej pikać, ale w ogóle się tym nie przejmowałam. Czy byłam sama w aucie?!
Po paru sekundach panicznych rozmyślań zaczęłam się uspokajać. Po pierwsze, wydaje mi się, że byłam na stronie zakrętu w kierunku do domu Lily. Po drugie, nie przypominam sobie abym rozmawiała z kimkolwiek przed wypadkiem. A po trzecie, nie słyszałam żadnego ostrzegawczego krzyknięcia (lub przekleństwa) z siedzenia obok, co na pewno by nastąpiło gdyby Lily ze mną jechała.
Urządzenie zaczęło pikać w stałym tempie w miarę jak zdawałam sobie sprawę że moja najlepsza przyjaciółka i duchowa siostra jest cała i zdrowa oraz że nie byłam odpowiedzialna za żadną jej krzywdę.
Ciekawe czy już wie o wypadku? Czy ktoś jej powiedział, czy może sama zobaczyła? Może jeszcze nie ma o niczym pojęcia, nie wiem jak dużo czasu minęło od wydarzeń na drodze. Postanowiłam ponownie skupić się na moim ciele. 
Czułam nieprzyjemne pieczenie w zgięciu lewej ręki, a wszelkie próby poruszenia ramieniem spełzły na niczym, więc musiałam zgadywać i mój głos był za tym że mam podłączoną kroplówkę. W łydce dalej czułam szarpanie, ale chyba podali mi więcej jakiś leków bo powoli zaczynałam tracić łączenie z rzeczywistością. Moje ciało teraz bardziej mrowiło niż bolało, a ja ledwo mogłam rozróżnić słówa, które mówili lekarze.
Nagle jedno zdanie, wypowiedziane przez mężczyznę o nieprzyjemnym głosie dotarło do mojego zamglonego umysłu.
- Dobra z tym już skończyłem, teraz zabierzcie ją na rezonans.
Rezonans? To coś od głowy? Może sprawdzą co jest ze mną nie tak.
Usłyszałam tylko jak otwierają się jakieś drzwi, a potem zasnęłam.

************************************************************************************************

Kolejna nieprzytomna pobudka, to chyba będzie standard.
Znowu leżałam, ale teraz na jakimś miększym łóżku, czułam w miarę wygodny materac pod plecami i poduszkę pod głową. Ona już nie była tak wygodna.
Gdziekolwiek nie byłam, chyba byłam tu sama. Słyszałam tylko ciche pikanie (dopiero teraz przyszło mi do głowy że to jakaś maszyna monitorująca prace mojego serca) i własny, spokojny oddech. Tylko to, żadnych kroków, głosów, innych oddechów czy metalowych dźwięków.
Zostawili mnie samą.
Jeszcze raz podjęłam rozpaczliwą próbę otwarcia oczu, ale na marne. Chciałam płakać, ale skoro oczy mi się nie otwierały to produkowanie łez to najwidoczniej też za dużo jak dla nich. Cholera, nawet nie mogłam wziąć głębszego oddechu żeby się uspokoić.
Oddychałam więc w swoim miarowym tempie i nasłuchiwałam. Kiedy nic innego nie działało moje uszy stały się wyjątkowo wrażliwe i dzięki nim udało mi się wychwycić jakieś dźwięki na czymś, co mogłam tylko zgadywać, było korytarzem.
Leżałam tak parę minut, ale nic ciekawego się nie działo, ludzie chodzili i szurali, jakieś kobiety (pielęgniarki?) Rozmawiały, czasami się z czegoś śmiejąc. Ogólnie nuda.
Nikt do mnie nie przyszedł, nikt nie zajrzał. Uważałam że to trochę smutne, ale po chwili moją uwagę przykuły jakieś hałasy.
Może jednak nie było tak nudno na korytarzu.
Po odgłosach poznała, że wybuchła jakaś kłótnia - chyba jakaś babka chciała wejść gdzieś gdzie nie mogła. Głupia, była w szpitalu, czego się spodziewała? Że pozwolą jej na wszystko?
Jako że była to moja jedyna rozrywka postarałam się jeszcze bardziej wytężyć słuch i próbowałam zrozumieć całe zdania.
Jakiś lekarz stwierdził że ktokolwiek, kogo ta dziewczyna chciała zobaczyć (bo pomimo zniekształconego przez drzwi głosu, brzmiała młodo) jest nieprzytomny, że nie ma się o co martwić i że na razie nie ma celu w jej wizycie
Nagle krzyk, tak donośny, że usłyszałam całe zdanie wyrwał się z gardła dziewczyny.
- DO CHOLERY, NIE OBCHODZI MNIE, CZY JEST PRZYTOMNA, CZY NIE, JEŻELI ZARAZ NIE POZWOLISZ MI SIĘ Z NIĄ ZOBACZYĆ TO PRZYSIĘGAM, ŻE ZROBIĘ Z TWOJEGO ŻYCIA KOSZMAR!!!
Groźba ta mogłaby brzmieć żałośnie i śmiesznie gdyby była powiedziana innym tonem, jednak dziewczyna była całkowicie poważna i jakkolwiek zdesperowana była by dostać to czego chciała to jej krzyk nie przypominał błagania lub wściekłej groźby.
Była to obietnica, którą miała zamiar dotrzymać.
Wiedziałam o tym bo słyszałam  ten ton aby parę razy, ale zawsze ostrzeżenie nim powiedziane spełniało się, jeśli nie dostała tego co chciała.
Czułam jak moje serce się zaciska i gdybym tylko mogła, wybuchnęłabym teraz płaczem.
Lily mnie znalazła.

************************************************************************************************

Rozdział drugi! Mam nadzieje że się spodobał 😊

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział 2

Kiedy znowu odzyskałam świadomość byłam pewna że leże i że wokół mnie jest sporo ludzi. Panowała tutaj względna cisza, jakieś urządzenie p...