piątek, 21 lipca 2017

Rozdział 1

To wydawało się jak każdy normalny dzień, zwykła środa, zwykły zimowy poranek.

Jechałam samochodem po delikatnie ośnieżonych drogach i mimo że nie powinnam, to jednak trochę się stresowałam. Pierwszy śnieg w roku podobno stresuje wielu kierowców.
Dokładnie pamiętam tą jazdę, pamiętam jaka muzyka leciała w radiu (Shape of You - Ed Sheeran), pamiętam, że miałam na sobie swoją nową bluzkę, którą kupiłam w weekend z Lily i że strasznie nie chciało mi się jechać do szkoły. Zeszłej nocy zaczytałam się w książce i poszłam spać późno, za późno. Byłam niewyspana, ale w pełni przytomna za kierownicą.
Mało nastolatek ma własny samochód, którym mogą jechać do szkoły, ale też niewiele z nich ma dobrze zarabiającą matkę i płacącego alimenty ojca. Więc jechałam swoją malutką, białą Toyotą, aby zgarnąć moją przyjaciółkę spod jej domu i skierować się do Milton High School.
Jednak aby to zrobić musiałam najpierw przejechać kawał drogi bo ta przeklęta dziewczyna mieszka po drugiej stronie naszego małego miasteczka, a skoro ja mam samochód to ja muszę się męczyć by po nią pojechać.
Nie jechałabym tyle dla kogokolwiek innego.
Jadąc przez Milton słyszałam odległe piski kół, klaksony i przekleństwa. Najwidoczniej pierwszy śnieg nie przestraszył części kierowców, którzy nie zwrócili uwagi na większą śliskość nawierzchni. Pamiętam, że pokręciłam wtedy głową, bo nienawidzę takich nieuważnych idiotów.
Aby dotrzeć do Lily musiałam przejechać obok małego lasku, którego nienawidziłam, bo był tam bardzo ostry skręt i w ciągu lat minęłam tutaj wiele rozbitych na drzewach aut.
I na tym właśnie zakręcie moje życie zmieniło się całkowicie.
Jechałam spokojnie, pewnie każdy inny jechałby dwa razy szybciej, ale ja chciałam być bezpieczniejsza. Zbliżałam się do zakrętu więc zwolniłam jeszcze bardziej, aż z drugiej strony zakrętu zobaczyłam wyjeżdżające auto. Jednak szybkość i tor jazdy tego auta był niepokojący. Kierowca jechał za szybko i na śliskim zakręcie stracił panowanie nad autem.
Widziałam jak samochód chaotycznie wije się na zakręcie i widziałam jak zbliża się do mnie.
Wiedziałam, że nie ma szansy na uniknięcie zderzenia.
Jechałam wolno, bardzo wolno, ale to nie zmieniało niczego, nie mogłam go wyminąć, nie mogłam nic zrobić. Wszystko wydawało się jakby było w zwolnionym tempie, doskonale widziałam każdy szczegół wokół mnie, każdy szczegół samochodu, który miał za sekundę uderzyć w mój.
Auto było czarne, wyglądało na nowe i zadbane mimo rys z przodu, jakby od złego parkowania. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że widziałam twarz debilnego kierowcy. Krzyczał, a w jego oczach było tylko przerażenie.
Pamiętam że ostatnie co zrobiłam to uniosłam ręce w celu ochrony twarzy.
A potem była tylko ciemność.

************************************************************************************************

Obudziłam się, dalej ciemność.
Nie, nie obudziłam się. Odzyskałam świadomość, ale moje oczy dalej były zamknięte. Próbowałam je otworzyć, ale moje ciało mnie nie słuchało. Spróbowałam poruszyć ręką, ale tego też nie mogłam zrobić.
Czy byłam martwa?
Nie, to też nie to, gdybym była, głowa nie bolałaby mnie tak bardzo. Teraz dopiero uświadomiłam sobie, że boli mnie całe ciało.
Postarałam się skupić na pozycji w jakiej jestem. Czułam swoje ręce i nogi, czułam przeszywający ból w lewej nodze, więc nie byłam sparaliżowana.
Gdybym mogła odetchnęłabym z ulgą.
Siedziałam, cały czas byłam w pozycji siedzącej. Czyli dalej jestem w samochodzie. Nie wiem ile czasu minęło od wypadku, ale moja głowa mnie zaraz zabije, nigdy nic mnie tak nie bolało...

************************************************************************************************

Hałas. Hałas był tym co "obudziło" mnie po raz drugi. Słyszałam ludzi, wielu ludzi, niektórzy z nich krzyczeli, niektórzy po prostu robili hałas swoją bytnością.
Poruszałam się, czułam prąd powietrza na twarzy, a po skupieniu się usłyszałam też kółka poruszającego się szybko łóżka.
A więc jestem w szpitalu, wiozą mnie gdzieś.
- Amy? Amy? Słyszysz mnie? Wiesz co się stało? - delikatny głos kobiety rozległ się zaraz przy moim uchu.
Amy? A tak, to moje imię. Ta miła kobieta mówiła do mnie. Wysiliłam się aby otworzyć oczy i spojrzeć na nią, a przy okazji zobaczyć czy naprawdę jestem tam gdzie myślę.
Jednak wciąż nic się nie wydarzyło. Żaden mięsień nawet nie drgnął.
W tym momencie się przeraziłam. Musiałam być sparaliżowana! Ale ból wciąż był, teraz głównie w nodze, pewnie została uszkodzona podczas wypadku. Ale skoro czułam coś, znaczy to że nie jestem sparaliżowana. Czułam ból w nodze, czułam ból głowy oraz dotyk kobiety, prawdopodobnie tej, która do mnie mówiła, na policzku.
Więc czemu nie mogłam otworzyć oczu? Czemu nie mogłam się ruszyć?

************************************************************************************************

Tak więc macie pierwszy rozdział mojego opowiadania. Nie jest on może za długi, ale zawsze jakiś 😉 Czekam na pierwszego czytelnika!

1 komentarz:

  1. Zapowiada się bardzo ciekawie :D
    Oczywiście już czekam na następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń

Rozdział 2

Kiedy znowu odzyskałam świadomość byłam pewna że leże i że wokół mnie jest sporo ludzi. Panowała tutaj względna cisza, jakieś urządzenie p...